Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Narciarskie szaleństwa Katolika

Szalony wyjazd na narty w Tatry zorganizował Prefekt I Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. Św. Rodziny w Siedlcach ks. Radosław Piotrowski. Jest on zapalonym podróżnikiem i sportowcem a narciarstwo i snowboarding jest jedną z jego pasji. Ksiądz Radek zorganizował już kilka wyjazdów w góry /nie tylko w zimie/, a jego doświadczenie i zmysł organizacyjny zaprocentował świetnym wypoczynkiem i zabawą młodzieży z siedleckiego ‘Katolika’.

XxY

 Wyjechaliśmy 6 lutego, zamieszkaliśmy w Murzasichlu a szaleliśmy na nartach na stokach w miejscowości Małe Ciche. Ale zanim tam dotarliśmy droga była dłuuuga i przez mękę korków na ‘Zakopiance’. Po drodze wstąpiliśmy do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, gdzie wzięliśmy udział we Mszy Świętej i obejrzeliśmy zrekonstruowaną celę Św. Siostry Faustyny Kowalskiej. Młodzież bardzo zainteresowały sprzęty codziennego użytku w celi świętej, było wiele pytań – to skromnie zagospodarowane miejsce wywarło naprawdę duże wrażenie na wszystkich uczestnikach.

W tytule może zaskoczyć słowo ‘szalony’. Dlaczego cały wyjazd był szalony? Z kilku powodów – po pierwsze - do końca nie było wiadomo ile osób weźmie w nim udział – jeden uczestnik dołączył dosłownie na dzień przed wyjazdem. Po drugie- Ks. Radosław postawił ambitny cel, obok relaksu, również formacji duchowej – a więc codziennie Msza Święta z kazaniem dotyczącym tego co Pan Bóg mówi do nas poprzez bieżące wydarzenia wycieczki. Doprawdy szalone było wstawanie przed 7.00 rano /podczas ferii to dość wczesna pora…./ aby zdążyć na Eucharystię rozpoczynającą się o 7. 30. A potem w szalonym pośpiechu przebieraliśmy się w strój narciarski – pośpiech był rzeczywiście szalony - drugiego dnia pobytu jedna uczestniczka po wyjściu z domu ocknęła się, że nie ma na sobie …… spodni! Następnie śniadanie u jak zawsze troskliwych i gościnnych państwa Marii i Zbigniewa Długoszów z Murzasichla i wyruszaliśmy autokarem na stok w Małym Cichym. Miejsce jest bardzo malowniczo położone, każdy narciarz może wybrać trasę stosowną do jego umiejętności – jest tam i ‘ośla łączka’ , krótkie wyciągi orczykowe i dłuższe – krzesełkowe. Na górze, w połowie i na dole stoku są karczmy, gdzie można się pokrzepić gorącym posiłkiem i herbatą z sokiem malinowym. Przed karczmą płonęło ogromne ognisko które napełniało mroźne powietrze ciepłem i zapachem palących się bierwion.

W 26 osobowej grupie młodzieży było 8 osób, które chciało się nauczyć jeździć na nartach. Kilka osób szalało na snowboardzie, ale ciągle doskonaliło swe umiejętności. Zabraliśmy z sobą doświadczonego instruktora p. Tomasza Miernickiego, który łączył w swojej osobie funkcje instruktora, opiekuna i ratownika medycznego. Pan Tomek dzielnie wywiązywał się ze swoich obowiązków i pod koniec pobytu wszyscy potrafili doskonale szusować po zaśnieżonych stokach! Jeden uczestnik obozu jeździł na nartach mimo niegroźnej kontuzji, jakiej doznał poprzedniego dnia /skręcenie nadgarstka/ Każdy wybierał taki stok, jaki mu najbardziej odpowiadał. Najdłuższy z nich – Zgorzelisko Express ma prawie 1500 metrów!

A po powrocie z nart pyszna kolacja u pani Marysi i dalsza część wieczoru. Przestronna kuchnia w domu noclegowym sprzyjała rozmowom, nawiązywaniu nowych i wzmacnianiu starych przyjaźni. Poznawaliśmy się lepiej, jak wyraził się jeden z uczestników ‘Myślałem, że ten Piotrek to taki klasowy cwaniak a po bliższym poznaniu okazało się , że to bardzo fajny gość!’. Atmosferę odpoczynku i zapomnienia o szkolnych zmaganiach tworzyli opiekunowie – ks. Radek i p. Tomek – zawsze uśmiechnięci i gotowi pomóc w różnych sytuacjach. Przy herbacie i gitarze /dzięki Justyno i Łukaszu/ wytwarzała się sympatyczna atmosfera w której rodziły się inne szalone pomysły. Jeden z nich to dożywianie się /narciarstwo wyzwala szalony apetyt – pozdrawiam Justynę R./ zupkami chińskimi, co było połączone z wykładem o ich bardzo małych walorach odżywczych i niezaprzeczalnych walorach smakowych. No cóż, jak człowiek głodny…………. Ci, którzy nie gustowali w zupkach chińskich mogli zamówić nieśmiertelną pizzę, która w krainie Janosika również cieszy się niesłabnącą popularnością. Cisza nocna zapadała czasem trochę później niż powinna….. Ale cóż, obóz narciarski nie jest ostatecznie obozem wojskowym.

Oprócz jazdy na nartach były też inne atrakcje – pływaliśmy w Aquaparku w Zakopanem, mieliśmy ognisko z zabawami integracyjnymi a także prawdziwy góralski kulig po ciemnym lesie, w blasku księżyca i przy nikłym świetle pochodni. Ostry zapach końskiego potu, migotliwe cienie na śniegu i dzwonki w ciszy nocy to niezapomniane wrażenia, które na długo pozostaną w pamięci uczestników.

Dla mnie ten wyjazd to szczególne doświadczenie obcowania z może czasem szaloną, ale i wspaniałą w swej pomysłowości młodością. Jako opiekun i zarazem osoba najstarsza w grupie miałem niezaprzeczalną przyjemność dzielenia radości młodych ludzi, którzy żyjąc chwilą i jej szaleństwami są twórczy, pomysłowi, potrafią być troskliwi i dbać o siebie nawzajem. Potrafią tworzyć wspólnotę. Wspólnotę młodych osób odkrywających podczas takich wyjazdów prawdę o Bogu, o sobie i o drugim człowieku. Popełniających błędy, płatających nieszkodliwe psikusy, ale potrafiących również powiedzieć słowo ‘przepraszam’. Wnoszących do życia ożywczy powiew optymizmu i beztroski, smakowania chwili. Czasem, jadąc po stoku, zauważałem młodych ludzi z naszej grupy, którzy po upadku leżeli na śniegu i z uśmiechem patrzyły w niebo. Z upadków jak widać też można się cieszyć….

Ale wszystko co przyjemne szybko się kończy i 11 lutego wyruszyliśmy w podróż powrotną. Po niezmiennej męce korków ‘Zakopianki’ dotarliśmy do cichych Siedlec, gdzie kontynuujemy zimowy odpoczynek. A 27 lutego wracamy do przestronnych klas naszego Liceum, by przekuwać młodzieńczą radość w naukę! Wspomnienia szalonej zabawy w Małym Cichym będą ją z pewnością umilały!

 

Cezary Wielgórski