Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Staropolskie Erasmusy

  • Drukuj

Barbara Taras

O staropolskich Erasmusach, czyli jak się kształcił XVII-wieczny Jaś.

We współczesnej Europie za jeden z czynników nowoczesnego kształcenia uważa się mobilność studiowania. Program Erasmus powstał w 1987 roku jako program wymiany studentów, a jego ideą jest rozwijanie   międzynarodowej współpracy między uczelniami. Nazwa Erasmus nawiązuje do imienia holenderskiego filozofa i teologa, humanisty, Erazma z Rotterdamu (1466-1536), który, jak inni wybitni ludzie renesansu, kształcił się w wielu uczelniach w różnych krajach Europy. Na ziemiach Rzeczypospolitej przykładem takiego systemu kształcenia był niewątpliwie Jan Kochanowski, który po studiach na Akademii Krakowskiej wyjechał do Włoch, studiował w Bolonii i Padwie, a także w Paryżu.

 

   W późniejszym okresie możliwość kształcenia się w różnych krajach stała się modna, łączenie podróży i edukacji dawało możliwość zrobienia kariery po powrocie do kraju. Kolegia jezuickie, średnie szkoły dla szlachty, pojawiły się w Europie wkrótce po utworzeniu zakonu jezuitów, na ziemiach polskich od 1564 roku. Od 1599 roku wszystkie typy szkół jezuickich posługiwały się jednolitym programem nauczania, tzw. Ratio studiorum. Najbardziej rozpowszechnionym rodzajem szkoły była pięcioletnia szkoła średnia, składająca się z trzech klas: gramatyki, poetyki i retoryki (3 lata gramatyki, rok poetyki i rok retoryki). Drugim typem były szkoły o charakterze uczelni wyższych, które obok pięciu klas niższych posiadały dwu lub trzyletni kurs filozofii, obejmujący również matematykę i fizykę. Niektóre typy szkół miały oprócz klas niższych trzyletni kurs filozofii, czteroletni teologii i posiadały status akademicki z prawem nadawania stopni naukowych. Głównym jednak zadaniem kolegiów jezuickich było przygotowanie synów szlacheckich do biernego i czynnego udziału w życiu publicznym. Badaczka kultury i literatury tego okresu, Joanna Partyka zwraca uwagę na to, że szkoła nie uczyła rolnictwa, ani hodowli, wiedzę z zakresu gospodarowania musiał zatem szlachcic zdobywać sam[1] Jako absolwent jezuickiego kolegium był zatem rolnikiem z wykształceniem humanistycznym !

     Przedmiotem mojej uwagi jest zbiór korespondencji pomiędzy trzema (a nawet czterema ) osobami pochodzący z lat 1639-1641, który wydała i opracowała Krystyna Muszyńska nadając mu tytuł: Jasia Ługowskiego podróże do szkół w cudzych krajach.[2]

     Zbiór obejmuje listy i rachunki dokumentujące podróż edukacyjną młodego szlachcica do Niemiec i Włoch. Jest to korespondencja ojca - Aleksandra Ługowskiego i syna - Jana Ługowskiego, ale wymiana listów w większości zachodzi pomiędzy ojcem a opiekunem młodego panicza, księdzem Szymonem Naruszowiczem. Kilka listów jest wymianą korespondencji między ojcem a ubogim towarzyszem Jasia, Władysławem Jasieńskim. Zbiór jest obszerny i kompletny, zawiera 55 listów księdza opiekuna do ojca Jasiowego, 38 listów Jasia do ojca ( w tym tylko 4 polskie), 5 listów Władysława Jasieńskiego do pana Aleksandra Ługowskiego. Odpowiedzią na te, zachowane w oryginale, listy, jest kopiariusz korespondencji, jaką wysyłał Aleksander Ługowski kolejno do: księdza Naruszowicza (44 listy), syna Jasia (29 listów), Władysława Jasieńskiego (6 listów). Cała korespondencja zapisana jest na papierze pochodzącym z papierni Ługowskich, opatrzonym herbem Lubicz.

   Ługowscy herbu Lubicz to szlachta średniozamożna, osiadła w ziemi małopolskiej. Aleksander piastuje godność starosty lelowskiego. Jego marzeniem jest uzyskanie dla jedynego syna (ma jeszcze dwie starsze córki) jakiegoś stanowiska na dworze królewskim i to, między innymi, zadecydowało o wysłaniu Jasia w podróż do „cudzych krajów”:

Ja też ciebie –da Pan Bóg- do pokoju króla JeMści chciałbym wśrubować, dlaczego upominam cię, żebyś do [nauk] pilności jako największej przyłożył - pisze 23 grudnia 1639 roku.[3]

   Podróż Jasia Ługowskiego ma charakter przede wszystkim edukacyjny. Organizator i sponsor wyprawy, Aleksander Ługowski w wielu listach do opiekuna i do syna podnosi ten temat:

   Ja wolę, żeby mój syn siła umiał, a mało widział, gdyż z nauk jego pożytek elucescet, a z widzenia jego nic inszego nie przybędzie, tylko że hoc fuit et ibi fuit, etc.

   Lepsza rzecz jest mniej widzieć, a profekt w naukach i w języku znaczny mieć. [4]

 

Krystyna Muszyńska zauważa: Peregrynacja Jasia Ługowskiego wypadła w okresie, gdy zwyczaj kształcenia polskiej młodzieży szlacheckiej na zagranicznych uczelniach był jeszcze bardzo rozpowszechniony, ale jego schyłek już się zbliżał [5]Analizując korespondencję Ługowskich, można zauważyć przynajmniej dwa czynniki, które na to wpłynęły:

   - koszty: bardzo wiele listów dotyczy kwestii pieniężnych , Aleksander Ługowski przypomina koszty własnej podróży edukacyjnej i nie dowierza księdzu, że obecnie, w tych samych miejscach, są znacznie wyższe,

   - niepokoje wojenne: tocząca się wojna trzydziestoletnia zmusza podróżników do zmiany miejsca pobytu: rozerwać musiałem rok retorycki – pisze ksiądz Naruszowicz.

   W podróży, o której mowa, najważniejszą postacią jest ojciec, Aleksander Ługowski. Podejmując decyzję o wysłaniu Jasia do „cudzych krajów” i czuwając korespondencyjnie nad przebiegiem tej podróży pragnie, aby syn powtórzył drogę edukacyjną, jaką on sam przebył .

     Aleksander Ługowski (1589-1651), po koniecznym przygotowaniu domowym, wstąpił do Akademii Krakowskiej, a niedługo potem, wraz z preceptorem wyjechał do Ingolsztadu, studiując na tamtejszym uniwersytecie jezuickim aż 5 lat. Uzupełnieniem były jeszcze roczne studia w kolegium jezuickim w Dillingen, a na zakończenie podróży przez około 1,5 roku zwiedzał Włochy, przebywając w Sienie, Bolonii i Padwie. Zdobył więc wykształcenie łacińskie i retoryczne, nauczył się gruntownie języka niemieckiego i dosyć dobrze włoskiego. Był więc znakomicie wykształcony, według modelu jeszcze renesansowego. Po powrocie do kraju ożenił się, gospodarował w swym majątku, otrzymał godność starosty lelowskiego, rozbudował rodzinny zameczek w Korzkwi, wydał za mąż dwie córki i postanowił zadbać o przyszłość najmłodszego dziecka, jedynego syna, Jasia, zwłaszcza, że po śmierci żony i ponownym ożenku nie miał już więcej potomstwa.

     Jan z Ługów Ługowski ( jak się podpisuje w listach do ojca) urodził się około 1623 roku. Po domowej, wstępnej edukacji zapisał się do Akademii Krakowskiej, do tzw. scholae privatae, czyli Kolegium Nowodworskiego. Była to szkoła reprezentująca wówczas znakomity poziom, po zakończonej zwycięsko rywalizacji z jezuitami, którzy zostali zmuszeni do zamknięcia swego kolegium przy ul. Grodzkiej. Kolegium Nowodworskiego zwiększyło wówczas liczbę profesorów, rozbudowało program nauczania, nie tylko łaciny, ale również języka polskiego. W tym czasie uczęszczali tam synowie znaczących i zamożnych rodów: Tarłów, Koniecpolskich, Lubomirskich a także Marek i Jan Sobiescy. Jaś ma więc bardzo dobre warunki do zdobycia wiedzy, zwłaszcza, że Ługowscy posiadają kamienicę w Krakowie, a nad edukacją młodego panicza czuwa bakałarz Akademii Krakowskiej, poeta polsko-łaciński, Krzysztof Miskowski. Przez około 5 lat uczy się Jan kolejno: gramatyki (2 lata), poetyki (1,5 roku), rozpoczyna też klasę retoryki. W tym czasie odnosi pewne sukcesy: kiedy jego preceptor drukuje w 1636 roku zbiorek wierszy łacińskich, to pojawia się tam napisana przez Jasia łacińska oda na cześć profesora kolegium, Wojciecha Łańcuckiego. Jaś jest również autorem napisanego po polsku wierszyka panegirycznego na herb Ossolińskich, Topór, który wydrukowano razem z przekładem polskim mowy Jerzego Ossolińskiego wygłoszonej przed papieżem Urbanem VIII. Będąc w klasie retoryki Jaś komponuje jeszcze jeden utwór po łacinie, który ujrzy w druku: łacińską odę na część profesora Marcina Campiusa (Kępy) Wadowity, teologa, profesora kolegium. Świadczy to o zdolnościach Jasia, ale jest również dowodem tego, że w 1 połowie XVII wieku jeszcze sporo w Krakowie drukowano !

   Klasy retoryki w Kolegium Nowodworskiego Jaś nie skończył, albowiem w wieku szesnastu lat, postanowieniem ojca, rozpoczął peregrynację.

     Zanim to nastąpiło, Aleksander Ługowski starannie wybrał preceptora dla syna. Jego zadaniem była opieka nad Jasiem, dbałość o jego zdrowie, ubranie, jedzenie. Inspektor, nauczyciel domowy organizował paniczowi plan dnia, powtarzał z nim materiał szkolny, motywował do nauki, w porozumieniu z ojcem zmieniał miejsca pobytu, szukał zakwaterowania i native speakerów języka niemieckiego [6], dbał również o kontakty towarzyskie i rozrywki młodego chłopca. Za swoją pracę otrzymywał utrzymanie i wynagrodzenie (150 złotych polskich rocznie, dla porównania autorka opracowania podaje, że wówczas Krakowie za wołu trzeba było zapłacić 32 zł, a za konia około 76 zł), starał się też skorzystać z oferty edukacyjnej miejsc, w których przebywał z wychowankiem (np. preceptor Aleksandra Ługowskiego w Dillingen studiował fizykę, preceptor Jasia we Włoszech , w Rzymie i Bolonii studiuje prawo, zostaje doktorem obojga praw, co po powrocie do kraju otwiera mu drogę do kariery).

   Korespondencja między księdzem Szymonem Naruszowiczem a chlebodawcą pokazuje, że zadania opiekuna budziły wiele emocji po obu stronach. W pewnym okresie ojciec Jasia podejrzewa, że ksiądz nieuczciwie gospodaruje przysyłanymi pieniędzmi ( za dużo wydaje ), że źle traktuje Jasia. Przesyła więc korespondencję do syna i towarzysza podróży, Jasieńskiego, z pominięciem plebana:

(…) teraz mi znowu okazyja pewna przez p. Domorackiego podała się, tedy znowu powtarzam pisaniem mym do ciebie rozkazując ci, żebyś mi szczyrze przez tegoż p. Domorackiego o wszystkim oznajmił, to jest o zdrowiu i postępkach twych tudzież też, jako się z tobą ks. Pleban obchodzi (…) jeszcze się pytam, jeśli też surowo nazbyt z tobą postępuje[7]

Domyślając się tego, ksiądz Naruszowicz w gorzkich słowach wyrzuca chlebodawcy brak zaufania, tłumaczy się gorąco, zaklina na różne świętości, że jest uczciwy, a Jasiowi oddany, oskarża tych, którzy donoszą plotki na niego. Listy, w których dominują emocje są najciekawsze pod względem stylistyczno-językowym, konwencja ustępuje bowiem pod naporem uczucia. Ksiądz Szymon Naruszowicz sprawdził się jednak w roli preceptora, w jednym z niewielu napisanych po polsku listów Jaś stwierdza: …śmiem rzec, że do żadnego jeszcze preceptora takiegom serca afektu i miłości nie miał, jako do niego [8]

Ksiądz Szymon Naruszowicz był prawdopodobnie Wielkopolaninem, plebejuszem, skończył kolegium jezuickie w Poznaniu lub Kaliszu, potem po studiach w Akademii Krakowskiej został bakałarzem, zajmował się też pracą pedagogiczną, czyli był nauczycielem domowym: służyłem ci dość w zacnych i zamożnych domach paniętom - pisze w jednym z listów.[9]

Aleksander Ługowski jako kolator kościoła w Giebułtowie osadził go tam na probostwie, potem wysłał z Jasiem w świat . Ojciec zadbał również o to, aby Jaś miał kontakt z rówieśnikiem. Do tej roli został wybrany Władysław Jasieński, ubogi syn szlachecki, którego zadaniem było motywować panicza do nauki, usługiwać mu, dawać posłuszeństwem dobry przykład, a czasem bez wiedzy księdza plebana i Jasia donosić ojcu o zdrowiu panicza, jego postępach w nauce, ale także o tym, jak preceptor traktuje Jasia, ile wydaje pieniędzy:

O księdzu plebanie także, jako się z Jasiem i z tobą obchodzi, wypisz mi. Więc, i co za koszt, tak w gospodzie, jako w innych rzeczach (…)gdyż mi siła przez ten rok pieniędzy wyszafował[10]

   Jasieński ma za to możliwość kształcenia się, utrzymanie, chociaż wydatki na jego jedzenie są o połowę mniejsze, a ubranie nosi po Jasiu: starzyzną Jasieńskiego, co się już nie znidzie Jasiowo, opatruj WM, dawszy mu ją ponaprawiać[11] Należy jednak podkreślić, że rejestr wydatków wskazuje, że pomoce do nauki obu chłopców kosztowały tyle samo !

Podróżnicy wyruszyli na początku 1639 roku. Jako katolicy podróżowali po krajach habsburskich i Bawarii, uwieńczeniem peregrynacji były Włochy. Listy zachowały się tylko z niemieckiej części podróży. Kierował nią z kraju za pomocą listów i przesyłanych pieniędzy, Aleksander Ługowski. Spodziewał się, że jego syn:

- po pierwsze, dokończy klasę retoryki,

- po wtóre, opanuje znakomicie sztukę krasomówczą polską i łacińską (większa część listów

Jasia pisana jest po łacinie, nawet dzienniczek podróży rozpoczęty po polsku, szybko

zamienia się w konwencjonalny tekst łaciński). Komponowanie mów polskich odbywa się

pilnie podczas nauki domowej z księdzem, o czym ojciec przypomina w listach:

 Exercita łacińskich oracyj rozumiem, ze ich nie zaniedbywa, które żeby często na polskie wywracał i w nich się mowami egzercytował w materyjach do nas służących, proszę bardzo, gdyż w naszych krajach takich przemów na wesołych aktach i smutnych zawsze zażywają [12]

W jakiś czas potem ponawia prośbę:

Com przedtem pisał, żeby się Jaś w oracyjach polskich egzercytował, to się tak rozumieć ma, nie żeby oracyje takie jako po łacinie sensu suo idą, miał perorować albo przekładać, tedy rozumiem i sam, żeby czasu wolnego do tego nie miał, ale w takich bym chciał, żeby się podczas egzercytował causa recreationis w przemowach polskich krótkich, jako to na pogrzebie dziękować, pro et contra na weselu i na inszych zjazdach, jako zwyczaj u nas jest, a to dlatego, żeby zawczasu mógł się in copiami verborum et amplitudinem przemów zdobywać [13]   Kiedy Jaś jest już zaawansowany w posługiwaniu się językiem niemieckim, a nauki łacińskiej szkolnej i domowej ma bardzo dużo, ks. pleban zauważa:

Jasio w oracjach tych krótkich a potrzebnych będzie się egzercytował, bo i sam widzę, że to bardzo potrzebna, zwłaszcza, że i teraz często błądzi w polszczyźnie i prędzej słowo niemieckie niż polskie albo polskie z niemiecka wymówi[14]

     Najważniejszym jednak zadaniem, o którym w każdym niemal liście przypomina i księdzu, i synowi, jest praktyczna nauka języka niemieckiego. Aleksander Ługowski wiąże z tym ogromne nadzieje, sądzi bowiem, że doskonale wykształcony jedynak po powrocie do kraju zrobi karierę na dworze królewskim Cecylii Renaty, żony Władysława IV, która, mimo iż nie odegrała poważniejszej roli politycznej, stworzyła na dworze swoje stronnictwo i wywierała wpływ na rozdawnictwo urzędów.

W pierwszej połowie stycznia 1639 podróżnicy opuścili Kraków.

   Pierwszym miejscem pobytu był Ołomuniec na Morawach, gdzie już w 1576 roku na bazie szkoły jezuickiej założono uniwersytet. Aleksander Ługowski zaplanował tu roczny pobyt dla syna, aby ukończył klasę retoryki i rozpoczął praktyczną naukę języka niemieckiego. Pierwszy list do syna nosi datę 1 lutego 1639 roku i brzmi tak:

   Czas wyjechania twego ex limitibus patriae notabiliter notavi, a to dlatego, żebym stosował z czasem w naukach i w obyczajach cudzoziemskich progres twój. O co cię pilnie proszę i upominam, żebyś czasu i kosztu mego darmo imo się nie puszczając, nauk szkolnych, tudzież i języka z pilnością się uczył i do mnie za niedziel piętnaście po niemiecku cokolwiek napisał sua arte. Ks. plebana we wszystkim posłusznie słuchaj, który vices meas agendo, do nauk i obyczajów tobie samemu potrzebnych z mego rozkazania poprowadzi. Haec sunt maxime recordanda ut nulla dies sit sine linea, pomniąc na onego cesarza rzymskiego słowa, że żałował, gdy się którego dnia czego nie nauczył, mówiąc: Amici, diem perdidimus. Ale o tym dosyć, rozumiejąc, że sam też virtuti innata do wszystkiego tobie potrzebnego będziesz się miał. Internim vale et vota spemque meam sedulo cum divino auxilo imple .[15]

 

Dużo tu łaciny, cytatów i sentencji znanych zarówno nadawcy, jak i odbiorcy listu, Jaś bowiem przed wyruszeniem w podróż był w łacinie dobrze obeznany.

Warto zestawić ten list z wysłanym do Władysława Jasieńskiego:

   Po tom cię wyprawił, żebyś mi czasu darmo nie trawił i posługami we wszytkim wygadzał , szanując księdza plebana jako tego, który zwierzchność ode mnie nad wami ma. I upewniam cię w tym, jak najmniej postrzegę vitia otiosa w tobie i pochopem do jakiego złego memu synowi zarazem, nie tylo cię karać każę, ale jak jakiego złoczyńcę obnażywszy wysiec rózgami i wyświecić będę chciał na ostatku i do domu odesłać. Potrzeba to tobie wiedzieć, żem ja ciebie tam nie na fochy albo na kiepstwo ( jako tego słówka rad zażywasz) posłał, ale dla nauk ućciwych i bogobojnej skromności. [16]

 

Ksiądz Naruszowicz w kolejnych listach donosił o organizacji „zabaw poczciwych” swojego podopiecznego, zarówno w szkole jak i w domu, o postępach w języku niemieckim, o konieczności nabycia nowych ubrań i o braku pieniędzy. W połowie kwietnia 1640 roku podróżnicy musieli opuścić miasto, bo zbliżały się wojska szwedzkie. Wyruszyli do Wiednia.

   Ksiądz opiekun donosi:

Nauk, jako możemy, z największą przyglądamy pilnością, tak w szkole, jako w domu, w szkole mówię, bo lubo wprawdzie determinowałem był w domu kończyć ołomunieckie lekcyje, postrzegłszy jednak, że w Wiedniu też lekcyje kończą, któreśmy mieli w Ołomuńcu, aplikowałem meos ad scholas, nie ustępując nic zwyczajnych okupacyj domowych (…) z postępku w naukach Jasiowego barzom kontent, co się tknie retoryki, na konfirmacyją prawdy posyłam WM MMPanu jego kilka oracyj, z których łacno i teraz et in posterum koligować WM MMPan będziesz. [17]

   Po dwumiesięcznym pobycie podróżnicy przybyli do Grazu, gdzie istniało jezuickie kolegium na prawach uniwersytetu. Ten pobyt okazał się epizodyczny, bowiem ksiądz opiekun zniechęcony ogromnie do życia obyczajowego studentów, szczególnie przebywających tam wówczas w dużej grupie Polaków, obawiał się o wychowanie Jasia. Być może pragnął również jak najszybciej znaleźć się w miejscu, w którym będzie mógł skorzystać ze studiów prawniczych, czyli w Ingolsztadzie.

Jak zauważa Krystyna Muszyńska: Mała mieścina Ingolstadt nad Dunajem była jakby naukową stolicą ówczesnej Bawarii.[18] Podróżnicy przebywali tu ponad rok, od października 1639 roku do stycznia 1641. Jaś skończył klasę retoryki, uzupełnił poetykę, mógł więc przystąpić do studiów wyższych. Rozpoczął logikę.

   Niestety, działania wojny trzydziestoletniej znów pokrzyżowały plany i zmusiły podróżników do wybrania Innsbrucku, gdzie wówczas było najspokojniej. Znajdowało się tam tylko jezuickie kolegium na poziomie średnim, ale ćwiczenia domowe z księdzem plebanem sprawiają, że Jaś z powodzeniem mocuje się z dialektyką. Ważnym wydarzeniem w jego podróży jest zetknięcie się tam z życiem dworskim, w czym, jak wiadomo, ojciec Jasia pokłada duże nadzieje, pisząc do księdza:

   Napisałeś też WM był za pierwszym przyjechaniem do Inspurka, że Jaś arcyksiężnę witał, a co za skutek tego był albo jest - nie oznajmiłeś mi WM. Dlatego wspominam, że konwersacyja ta dworska na czas pewny dla wypolerowania i pronuncyjowania z akcentem języka niemieckiego i bezpieczeństwa potrzebna by była.[19]

   Na podjęciu decyzji o wyruszeniu w podróż do Włoch, kończy się zachowana korespondencja Ługowskich. Dokumentem podróży po Italii jest dzienniczek Jasia. Niestety, po początkowej części polskiej autor przechodzi na łacinę.

   Podróżnicy wrócili do kraju latem 1643 roku. Czas pokazał, ze najbardziej wymierną korzyść z podróży odniósł ksiądz pleban. Został doktorem obojga praw, więc papież Urban VIII mianował go protonotariuszem apostolskim, a nowo mianowany biskup kujawsko-pomorski Mikołaj Wojciech Gniewosz uczynił jednym ze swych współpracowników w sądzie biskupim w Gdańsku. Nadzieje ojca, że wykształcony, posługujący się biegle niemczyzną Jaś rozpocznie karierę na dworze Cecylii Renaty spełzły na niczym, gdyż królowa w marcu 1644 roku zmarła. Natomiast to właśnie ksiądz Szymon Naruszowicz wygłosił podczas mszy żałobnej w kościele dominikanów w Gdańsku kazanie pogrzebowe po polsku, które nawet ukazało się drukiem wśród łacińskiej literatury okolicznościowej ze śmiercią królowej związanej.

Lektura korespondencji zachowanej z podróży Jasia Ługowskiego jest dla historyka języka niezwykle cennym dokumentem:

  1. Jest dwustronna i kompletna.
  2. Pochodzi z lat czterdziestych XVII wieku, kiedy renesansowy jeszcze zwyczaj zdobywania wykształcenia przez podróżowanie nakłada się na poszerzającą się ofertę edukacyjną szkół jezuickich uniwersalną dla całej Europy: Jaś może zmieniać miasta, nie przerywając ciągu szkolnego kształcenia.
  3. Ukazuje, jak ważną rolę w edukacji młodego szlachcica pełnił nauczyciel domowy i wychowawca, preceptor, inspektor, w późniejszych czasach nazywany też guwernerem. Nawet tam, gdzie szkoła była gorsza, plan domowych zajęć to wyrównywał:

(…) przyznawam, że mnie i synowi memu mało na tym zależy, że studia swoje humaniora nie przy akademijnej sławnej odprawuje, gdyż skutkiem albo raczej pożytkiem lekcyj jego bardziej się kontentować będę, gdy on z częstego repetowania WM succum otrzyma.[20] – pisze Aleksander Ługowski. Z kolei ks. pleban donosi:

W logice prywatnych repetycyj dzień w dzień nigdy nie opuszczamy, które – jakom pisał – cztery godziny na dzień miewamy; naprzód godzinę przyszedłszy z lekcyjej to, co się napisało w szkole repetujemy i trudności się im, których nie rozumieją, eksplikują, potem po obiedzie, aniżeli do szkoły iść czas nastąpi, godzinę obiekcjami i dysputacyjami trawimy, kędy jeden defenduje, a dwaj go opungują, z tej lekcyjej, która się repetuje, w tąż odwieczór, przyszedłszy z szkoły i po wieczerzy. Niemczyzna też ma swoje dwie zwyczajne godziny, po obiedzie jednę, po wieczerzej drugą (…) retoryka też ma swój dzień w tydzień, czwartkowy poranek na ten czas dawam im exercitia retoryczne, insze godziny na zabawach szkolnych schodzą. Ojców jezuitów mam na pilnym oku.[21]

  1. Przekonuje o dominującej roli rodziców (ojca) w kształceniu dzieci (syna). Edukacja była celowa, nakierowana na zdobycie konkretnych umiejętności, w przypadku Jasia, biegłości w języku niemieckim dla kariery na dworze:

(…) żebyś mi języka niemieckiego lekce sobie nie ważeł, ten albowiem nie tylko potrzebny jest do krajów cudzoziemskich, ale też i w domu, na dworze króla (…) będę cię chciał wyprawić do króla JeMści. I tam dopiero doznasz, co to za pożytek, gdyż ten łaskę królewską ma, co król sam po niemiecku różne sekreta swoje z nim rozmawia[22]

  1. Listy Aleksandra Ługowskiego dowodzą jego sprawności językowej. Styl korespondencji jego autorstwa jest zróżnicowany, zależy od adresata, tematu poruszanego w liście(najwięcej łaciny w wyrażeniach, powiedzeniach, sentencjach jest wtedy, kiedy mowa o edukacji, kiedy o wydatkach, łacina znika ), emocji narratora, bo kiedy biorą górę uczucia, język jest prosty, pojawiają się potoczne wyrażenia: gdyby tak woli WM wygadzało się, musiałaby wszytka moja intrata w kraj cudzy iść, a ja bym nędzę klepał - złości się na plebana.
  2. Mimo podobnej drogi edukacyjnej, Aleksander Ługowski wydaje się sprawniejszy pod względem językowym, niż jego syn. Jaś biegły jest w łacinie, zadowolony ksiądz opiekun posyła łacińskie mowy ojcu, aby pochwalić się efektami swej pracy. Wychowanek sprawnie posługuje się niemczyzną, mimo wcześniejszych trudności i braku afektu dla tego języka, niestety, umiejętność posługiwania się językiem ojczystym jest u niego coraz słabsza. Nietrudno zrozumieć, dlaczego. Przeciążony obowiązkami chłopiec nie jest w stanie odpowiednio pracować nad kunsztowną formą polszczyzny pisanej, mając obowiązek pisania listów do ojca po łacinie, ćwiczy w tym języku sztukę epistolarną, dlatego dzienniczek podróży po Italii, początkowo prowadzony po polsku, zamienia się wkrótce w schematyczny, łaciński tekst, poprawny pod względem formy, ale, niestety, schematyczny i bezduszny.
  3. Losy dwóch pokoleń panów Ługowskich pokazują też, jak w soczewce, losy polskiej szlachty, jej wykształcenie i ambicje pod koniec XVI i stracone złudzenia w wieku następnym.

Przebieg podróży Jasia Ługowskiego z księdzem Szymonem Naruszowiczem i Władysławem Jasieńskim przedstawia się następująco:

 

  1. Ołomuniec

½ roku, klasa retoryki w kolegium jezuickim

2. Wiedeń

2 miesiące, klasa retoryki w kolegium jezuickim

3. Graz

2 tygodnie w kolegium jezuickim na prawach uniwersytetu, (cieszyło się jednak złą sławą)

4. Ingolsztad

4 miesiące, Jaś kończy klasę retoryki, uzupełnia poetykę, rozpoczyna klasę logiki – jezuicki uniwersytet

5. Innsbruck

½ roku w kolegium jezuickim (średni poziom, nie uniwersytecki), Jaś kończy klasę dialektyki i logiki, zostaje zaprezentowany rodzinie arcyksiężnej, szlifuje język niemiecki

6. Włochy : exercita kawalerskie (czas nie objęty korespondencją)

  



[1] J. P a r t y k a, Rękopisy dworu szlacheckiego doby staropolskiej, Warszawa 1995, s. 15

[2] Jasia Ługowskiego podróże do szkół w cudzych krajach, opracowała i wstępem poprzedziła K. Muszyńska, Warszawa 1974. Wszystkie fragmenty listów cytuję z tego wydania, podając nr strony

[3] s.150

[4] s.151

[5] s.22

[6] Aleksander Ługowski pragnie, aby to było jak najtaniej: Niemczyznę tak drogo kupować i Niemca do niej nadziać, nie zda mi się taki koszt podejmować, bo i za mych czasów chłopca tylko ubogiego Niemczyka miałem, kontentując go na kwartał złotych kilką. A ten zarazem był i do posług niektórych tudzież i do gadania języka niemieckiego. s.66

[7] s. 157

[8] s. 212

[9] s. 216

[10] s.158

[11] s.90

[12] s. 202

[13] s. 228

[14] s. 250

[15] s.61

[16] s. 67

[17] s. 109

[18] s.27

[19] s.324

[20] s. 324

[21] s. 321

[22] s. 103