Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

10- lecie I KLO

 

Uroczystość 10-lecia istnienia 
I Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego w Siedlcach 
oraz I Zjazd Absolwentów
 
         I Katolickie Liceum Ogólnokształcące w Siedlcach w roku 2008 obchodzi jubileusz 10-lecia istnienia. Z tej okazji w dniu 20 września 2008 r. (sobota) odbył się I Zjazd Absolwentów.
          Pierwszy Zjazd Absolwentów uwieńczył pierwszą dekadę życia KLO. Na nasze jubileuszowe świętowanie zaprosiliśmy w pierwszej kolejności Pana Boga – rozpoczęliśmy wspólną Mszą Świętą. Właściwie to On zaprosił nas – pozwolił nam najpierw spotkać się razem w Jego domu, w Sanktuarium Świętego Józefa, tak jak zapraszał nas do tego właśnie domu przez cztery lata nauki w liceum. To zupełnie niebywałe, że uczyliśmy się w piwnicach domu Pana Boga. I jakże urocze były te piwnice! Tak to w przedziwny sposób uczyliśmy się być blisko Boga. Dziś wiem, że był to piękny dar. Z radosnym uśmiechem opowiadam znajomym o tym, jak to uczyliśmy się pod kościołem…
          Część artystyczna została zaprezentowana w naszej sali wielofunkcyjnej, w miejscu, które służyło nam podczas zajęć sportowych, apeli, rekolekcji, inscenizacji, studniówek. Tam przeżyłam swój pierwszy prawdziwy bal wprowadzający w dorosłość. Uśmiecham się, kiedy przypominam sobie, że mieściła się tam dawniej kaplica. Tym razem obejrzeliśmy teatralną impresję dotykającą prawdy o szkole zbudowanej na mocnym fundamencie wartości.
          Spotkaliśmy się też na obiedzie w gronie klasowych znajomych, by później zwiedzić nowy budynek szkoły i porozmawiać z naszymi Wychowawcami. Twarze niemal te same, te same pytania – o życie, tylko nowe opowieści – o studiach, o pracy, o rodzinie… I wzruszenie – podczas filmu opowiadającego o pierwszych latach życia szkoły. Po raz pierwszy na tym filmie zobaczyłam kolejne etapy budowania nowej szkoły, szkoły w której żyją serca o wielkiej wierze i zdolne do rzeczy wielkich. Nowy, wspaniały budynek liceum był dla mnie przejmującym potwierdzeniem szczerego zapału moich nauczycieli, by rozwijać to Boże dzieło i starać się o coraz większe dobro. Zakończenie zjazdu dokonało się na sali bankietowej. Przy stołach i w tańcu byliśmy razem, jak rodzina.
       Liceum Świętej Rodziny niegdyś stało się moim drugim domem. Teraz weszłam w mury nowego, wspaniałego budynku a jednocześnie poczułam tę samą ciepłą atmosferę troski i życzliwości, którą dobrze znałam. Zawsze wracam tam z radością i mam nadzieję na kolejny wspaniały jubileusz, który jeszcze liczniej nas zjednoczy.
          Owoc jubileuszowego spotkania absolwentów to także pewna myśl: dorastać i zdobywać mądrość w domu Boga, pod opieką Świętej Rodziny – czy mogłam sobie wyobrazić piękniejszą młodość?
 
Stella Chwedoruk
Warszawa, wrzesień 2008
 
 
10 lecie klo
 
 
 
 
Wspomnienia Absolwentów

„W naszej rozmowie nie trzeba słowa.
Ja twe westchnienia, ty me łzy zrozumiesz
I dłoń uściśniesz”
A. Mickiewicz (1798-1855)
Wspomnień czar…

 

Blisko dziewięć lat temu usilnie zastanawiałam się nad tym, czy KLO to jest właśnie moje miejsce? Jak sobie poradzę po wiejskiej podstawówce? Czy odnajdę tu to, czego szukam? 
Czekało mnie dużo pracy. Pojawiły się chwile zwątpienia a nawet chęć zmiany szkoły – zaraz po pierwszej klasie. Miałam w sobie mnóstwo energii i pragnienie szybkich postępów. Choć nie wszystko w szkole pasowało do mojego młodzieńczego ideału maksymalnej efektywności (teraz uśmiecham się na myśl o nim...) – zostałam. Zostałam, bo widziałam, że są tu ludzie, których warto słuchać. Po drugiej klasie wątpliwości zniknęły. Wybrałam właściwie. Było mi tu dobrze a nawet – coraz lepiej. 
Co ja dziś pamiętam z tych lat? Twarze ludzi - bardzo konkretne twarze, z bardzo konkretnym wyrazem ich postaw i dążeń, migawki z pewnych wydarzeń, moje własne emocje. To wszystko składa się na wspomnienie o szkole. Nie w postaci filmu, a raczej – poczucia pewnej atmosfery. Poczucia, że wówczas liczyły się nie tylko moje osiągnięcia, ale też moje serce. Poczucia jasnych wartości, tego, co ważne. Wreszcie poczucia, że ludzie, których spotykam, naprawdę chcą robić to, co robią - mam na myśli nie tylko nauczycieli. Jeśli zaś o nich chodzi – pamiętam, że miałam swoich ulubionych, ukochanych, a jednocześnie wszyscy byli i są mi drodzy. Kiedy widzę ich po latach, uśmiecha mi się serce, bo widzę i czuję w nich ducha szkoły, jaki we mnie żyje. 
Teraz jeszcze bardziej dostrzegam to, jak duże znaczenie miał ów duch szkoły - jeden duch. Nie musieliśmy toczyć między sobą wojen, nie musiałam, jako uczeń, stawać w opozycji do kadry nauczycielskiej. Czułam atmosferę bezpieczeństwa.
Wiele wspomnień mogę odtworzyć sięgając do albumów ze zdjęciami ze szkolnych wypraw (trzy opasłe tomy!) lub do zapisków pamiętnika (przednia lektura z perspektywy czasu…). Jednak zupełnie z pamięci wydobywam to, co najgłębiej we mnie zapadło – doświadczoną ze strony kolegów i nauczycieli życzliwość, no i ulubione lekcje: angielski, godzinę wychowawczą i religię. Dlaczego? Bo szczególnie na nich dostawałam coś więcej niż wiedzę – mądrą interpretację i zachętę do myślenia. To od Wychowawcy usłyszeliśmy – jako klasa – że ważniejsze od inteligencji jest dla niego byśmy byli dobrymi ludźmi, to z ust Księdza Prefekta słyszałam wiele pięknych słów o wierze i miłości. Przede wszystkim zaś poznawałam miłość bliźniego w działaniu i przekonałam się, że realizacja wartości to nie tylko obowiązek, ale pasja i przygoda. Czas liceum był dla mnie czasem bardzo intensywnej nauki, a jednocześnie odkrywania, że nie tylko nauka się liczy, że warto szerzej rozumieć świat, że życie to praca, ale i humor, i cudowne emocje. Nasi duchowi i naukowi przewodnicy działali w tej samej drużynie i na tej samej linii – w przyjaźni z Bogiem. Mogliśmy wiele, ale wiedzieliśmy, że są granice i że nie jest im wszystko jedno, co się z nami dzieje. Jasne zasady sprawiały, że wiedziałam, co naprawdę ma znaczenie. Nie czułam zamętu ani chaosu. To ważne. 
W KLO przeżyłam cztery bardzo dobre lata mojego życia, tam mój duch oddychał swobodnie. Bez problemu dostałam się na wymarzone studia na Uniwersytecie Warszawskim. Do KLO zawsze wracam z radością i z dumą o nim opowiadam moim znajomym ze studiów. Licealne przyjaźnie przetrwały i przetrwają lata, a wspomnienie tamtego czasu zawsze pokrzepia i dodaje otuchy.

Stella Chwedoruk


Wspomnienia z KLO

KLO wybrałam „przez przypadek” po skończeniu podstawówki. Wcześniej były egzaminy i pomyślałam, że spróbuję, ponieważ miałam bardzo blisko do szkoły – 7 minut. A kiedy mnie przyjęli uznałam, że zobaczę jak jest w tej szkole. 
Pomyślałam, że przeniosę się po pół roku do Królówki jak mi się nie spodoba. Na początku liceum wydawało mi się nudne. Ogłoszenia dyrektora, Msze Św., zasady dotyczące stroju, i inne niepotrzebne przepisy w „elitarnej” szkole, która była dla mnie „dziwna”.
Jednakże po pewnym czasie zaczęło to powoli nabierać sensu. Wybrałam się z księdzem Jarkiem na pieszy rajd brzegiem morza „Stella Maris”. To były wspaniałe chwile z przyjaciółmi, nocne rozmowy i w ciągu dnia niesamowite przygody. I czas na chwilę refleksji, medytacji. Wtedy ten „przypadek” wyboru szkoły okazał się „nie przypadkowy”, bo pierwszy raz w życiu poczułam głęboko istnienie Boga. 
Później były kolejne szalone wyprawy w góry i na inne dzikie szlaki… i myślę, że do końca życia nie zapomnę cudownych widoków, zdarzeń, rozmów podczas wędrówek. Do tej pory utrzymuję kontakt z przyjaciółmi, których dzięki tym wypadom poznałam. 
Na zawsze pozostaną mi w pamięci msze w kościele św. Józefa i ten niesamowity klimat gitarowej muzyki podczas modlitwy oraz rekolekcje prowadzone przez różnych ciekawych ludzi. Piękne były również wigilie, wspólne dzielenie się opłatkiem w „basenie” z koleżankami i kolegami. 
Ciekawe wakacje organizowane przez nauczycieli KLO - wyjazd do Niemiec i Anglii dały mi możliwość poznania ciekawych zakątków Europy i pozwoliły polepszyć znajomość języków obcych. Na tych wycieczkach nawiązałam piękne przyjaźnie.
Półmetek i studniówka zapisały się w moich wspomnieniach jako rewelacyjne przeżycia. Te bale miały niepowtarzalny klimat, a zarazem były pełne zwariowanej zabawy do rana i wielkiej radości.
W sercu do tej pory pozostały mi wyryte dzięki tej szkole piękne ideały. Cieszę się, że nie tylko pogłębiłam przez 4 lata liceum moja wiedzę, ale także poznałam Boga i odkryłam Jego nieskończoną Miłość. W KLO znalazłam nie tylko wiedzę, ale przede wszystkim życiową mądrość.
Nigdy nie zapomnę tych niepowtarzalnych chwil spędzonych w podziemiach KLO. Z Klonikami mam dobry kontakt do tej pory i myślę że te szkolne przyjaźnie się nigdy nie urwą. I przez te lata zawarłam najważniejszą przyjaźń – z Jezusem, która daje mi co dnia nadzieję na lepsze jutro.

Magdalena Kindziuk


Wspomnienia z lat szkolnych w KLO

Cztery lata spędzone w KLO to dla mnie czas niesamowitych wspomnień… Składają się na nie atmosfera, jaka panowała w szkole, nauczyciele oraz koleżanki i koledzy. Do chwil spędzonych w murach tej szkoły zawsze powracam chętnie i z uśmiechem na twarzy. To tutaj powstawały przyjaźnie i kontakty z osobami, które trwają do dnia dzisiejszego. W szkole tej czułam zawsze rodzinną atmosferę, gdzie wszyscy się znają, a także bezpieczeństwo, które potrzebne jest każdemu człowiekowi, a szczególnie gdy jest się daleko od rodziców, rodzeństwa… Nie przypominam sobie ani jednej chwili, kiedy żałowałam swojej decyzji dotyczącej wyboru szkoły. Od początku szkoła bardzo mi się podobała i tak było przez wszystkie lata nauki w niej.
To liceum nie pozwoliło mi zapomnieć o wartościach moralnych, jakie zostały mi wpojone w dzieciństwie przez rodziców. Mogłam dalej rozwijać te wartości i żyć nimi każdego dnia. Serce nauczycieli wkładane w nauczanie, ale także i w wychowanie nas – uczniów, przyniosło wiele dobrych owoców. Jestem dumna, że skończyłam tę szkołę, ponieważ to tutaj nauczyłam się samodzielności, będąc daleko od domu rodzinnego. Nauczyłam się zupełnie sama podejmować decyzje, które dotyczą mnie samej. Jednocześnie wiedziałam, że zawsze mogę zwrócić się o pomoc do nauczyciela i że nie zostanę zupełnie sama z moimi problemami i trudnościami. Pięknym doświadczeniem jest spotkać nauczycieli z liceum i wymienić ciepłe spojrzenie i uśmiech.
Te cztery lata to czas, kiedy zaczęłam doceniać wartość nauki. Dzięki temu odkryłam swoje zainteresowania, wybrałam kierunek studiów, z którego jestem dumna i chcę go dalej rozwijać. To także czas wielu radości, koleżeńskich spotkań, wspólnych zabaw, wędrówek z Księdzem Jarkiem, a przede wszystkim doświadczania ogromnej miłości Jezusa w sobie samym oraz w drugim człowieku. To właśnie Bogu zawdzięczam ten czas i Jego opiece.

Agnieszka Strzeżysz